Chile

Chilijskie smaczki

8 lutego 2018

Hasło „kuchnia chilijska” przed przyjazdem do tego długiego kraju nie mówiło nam dokładnie nic. Nie byliśmy w stanie wymienić ani jednego dania, czy produktu powszechnego w tej kuchni. Dziś już wiemy, że Chilijczycy mogą pochwalić się co najmniej kilkoma świetnymi daniami. Poniżej krótki, subiektywny i wybiórczy przegląd tego, czym zajadaliśmy się przez trzy tygodnie naszego pobytu.

Wołowina

Tak samo często jak Chilijczycy powtarzają, że nie tylko w Argentynie leży Patagonia, tak samo często mówią, że nie tylko Argentyńczycy mają świetną wołowinę. I trzeba przyznać im rację. Na żadne asado w Chile się nie załapaliśmy, za to kilka razy jedliśmy świetne churrasco. Jest to burger (albo kanapka) z kawałkami rwanego, wołowego mięsa w płaskiej bułce, którą ciężko podnieść do buzi, dlatego je się go nożem i widelcem. Bardzo często na mięsie znajdziemy tzw. completo italiano, co w gruncie rzeczy niewiele na wspólnego z włoską kuchnią. Chodzi tu o kolory włoskiej flagi stworzone przez awokado, pomidora i majonez. Jest to bardzo popularne połączenie smaków, które najczęściej występuje na równie popularnym w Chile hot-dogu. Awokado, nazywane w Chile palto, jest z kolei najpopularniejszym  owocem. Możne je kupić wszędzie i dodaje się je do wszystkiego.

Churrasco

Ryby i owoce morza

Żaden inny kraj nie ma tak długiej linii brzegowej w stosunku do tak niewielkiej powierzchni kraju. I nie jest odkryciem, że Chilijczycy skrzętnie z tego korzystają, wyławiając nie tylko ryby, ale również pyszne owoce morza. W Buenos Aires poznaliśmy Japończyka, który tylko ze względu na nie chętnie przeniósłby się do Santiago de Chile. My zanim dojechaliśmy do stolicy odwiedziliśmy wyspę Chiloe, która słynie z owoców morza. Najbardziej znane danie z tego regionu to curanto. Jest to posiłek przyrządzany niegdyś w dużych dołach wykopanych w ziemi i wyłożonych kamieniami. Wrzucano do nich nie tylko małże i krewetki, ale również mięso, kiełbasy, ziemniaki i kapustę. Curanto zamówione przez nas w miejscowości Cucao podano z limonką i sosem do polewania – wywarem powstałym podczas gotowania. To zaskakujące dla nas połączenie – owoców morza i czerwonego mięsa – nie jest jakoś specjalnie doprawiane i trochę musieliśmy się namęczyć, by przez nie przebrnąć. Choć jesteśmy fanami i owoców morza i czerwonego mięsa.

Curanto

Ceviche jest popularne w całym kraju i musimy przyznać, że przypadło nam do gustu zdecydowanie bardziej niż curanto. Jest to surowa, posiekana ryba zamarynowana sokiem z limonki, z dodatkiem cebuli oraz przyprawiona  papryczką chili. Tym moglibyśmy zajadać się baaardzo często! Świeża ryba w kwaśno-ostrej odsłonie. Nie próbowaliśmy, ale mamy przeczucie, że pasowałaby do polskiej wódeczki.

Ceviche

Ostatnim z „morskich” dań, które skosztowaliśmy w Valparaiso, było caldillo de congrio. Jest to zupa ugotowana na rybich głowach z ziemniakami, czosnkiem, cebulą, marchewką i kolendrą. Na powierzchni naszej zupy pływały krewetki, które dodały temu posiłkowi trochę finezji. Nam ta zupa smakowała, choć chyba nie aż tak bardzo jak chilijskiemu nobliście Pablo Nerudzie, który na cześć caldillo de congrio napisał odę.

Caldillo de congrio

Pastel de choclo

Pastel de choclo można przetłumaczyć jako „kukurydziane ciasto”. Zapiekane w miseczkach jako osobne porcje składa się z dwóch warstw. Dolna to połączenie mięsa mielonego, cebuli, ugotowanego jajka i oliwek. Górna warstwa to zmiażdżona kukurydza. Całość pyszna, zaskakuje słodkim smakiem. Samo mięso mielone z cebulą zwane jest w Chile „pino” i jest najpopularniejszym nadzieniem empanadas. Swoją drogą równie pysznych, ale o tym się tu nie rozpisujemy, gdyż jeszcze nie byliśmy w kraju Ameryki Południowej, w której nie byłoby tych „zapiekanych pierogów”.

Pastel de choclo

Deser

Bardzo popularnym deserem w Chile są churrosy, które można kupić od ulicznych sprzedawców. Ciężko jednak nazwać je miejscowym przysmakiem, gdyż jeszcze popularniejsze są one w Hiszpanii, skąd oryginalnie pochodzą. Są to długie wypieki, w przekroju w kształcie gwiazdy, wypiekane na głębokim oleju. Podawane w cukrem pudrem, w smaku przypominają do pewnego stopnia polskie pączki.

Churrosy na ulicy w Valparaiso

Drugim deserem, którego posmakowaliśmy już w domowych warunkach, było suspiro de limeña. Jak sama nazwa wskazuje jest to raczej przysmak peruwiański z Limy, jednak zadomowił się w Chile na dobre. Tak jak pastel de choclo również składa się z dwóch warstw. Dolna to po prostu dulce de lece – najpopularniejsza słodycz w całej Ameryce Południowej, powstała z połączenia mleka i cukru (polska wersja to kajmak). Do tego dodaje się trochę wanilii i żółtko jajka. Górna warstwa to ubite białko z odrobiną porto, posypane cynamonem. Całość to niebo w gębie dla każdego, kto lubi słodkie. My do takich należymy.

Suspiro limeño

Warto dodać, że Chilijczycy biją światowe rekordy w ilości spożywanego pieczywa. Niestety nie idzie to w parze z rozmaitością wypieków. W większości sklepów jedyny wybór stanowią białe, płaskie bułki kupowane na kilogramy. Dosyć szybko się nimi przejedliśmy, więc niejako „podziwiamy” wytrwałość miejscowych.

Wypada również wspomnieć o wybornym, chilijskim winie. I tu, tak samo jak w przypadku wołowiny, trwa odwieczny spór z sąsiadami o palmę pierwszeństwa. Czyje wina lepsze- chilijskie czy argentyńskie? Jak uważacie?

Może Cię także zainteresować

Jeden komentarz

  • Reply Magda 8 lutego 2018 at 19:53

    Jak najbardziej chilijskie!

  • Skomentuj Magda Anuluj komentarz