Brazylia, Porady, Zdjęcia z Brazylii

Cristo Redentor w Rio de Janeiro

27 listopada 2017

Bez wątpienia największym symbolem Rio de Janeiro jest pomnik Chrystusa Odkupiciela, górujący nad miastem. Jest to zazwyczaj pierwsze skojarzenie, gdy pomyślimy o tym żywym i kolorowym miejscu. Na pewno to żelazny punkt w programie każdej wycieczki. Na szczyt góry Corcovado, na którym znajduje się statua, najłatwiej dostać się busami, które co chwilę wyruszają spod stacji metra Largo do Machado. Koszt takiej przyjemności to jednak ponad 100 reali (1 real = ok. 1,1 zł), więc warto pomyśleć o alternatywie. I  wszystkim tym, którzy lubią chodzić po górach, lubią się spocić i mają jeszcze trochę zdrowia polecamy poniższy sposób. My tak zrobiliśmy i uwierzcie nam – to była jedna z przyjemniejszych rzeczy, jakich doświadczyliśmy do tej pory w Brazylii.

Na początek trzeba udać się do Parque Lage w dzielnicy Lagoa. Jest wiele autobusów dojeżdżających tam z każdej strony miasta. My pojechaliśmy linią  410 ze stacji metra Botafogo. Sam park należy do uroczych zakątków Rio i jest miejscem wielu sesji fotograficznych młodych par i małżeństw z dziećmi (na każdym rogu inna sesja!). Mijamy z lewej strony stary budynek, w którym znajduje się Parque Lage Visual Art School (ciekawostka – to tu Black Eyed Peas nagrało teledysk do piosenki „Don’t lie”) i udajemy się w głąb parku. W zasadzie początek tej wędrówki może być jedyną skomplikowaną częścią wyprawy, bo strzałki na szlak pojawiają się dopiero dosyć blisko wejścia na ścieżkę. Szukajcie ich na drzewach z napisem Corcovado. W końcu zobaczycie mały domek, a przed nim wąsatego strażnika (chyba że się ogoli). Nie zna on ani jednego słowa po angielsku, mimo to żywo gestykulując wytłumaczył nam, co nas czeka. Dla swojego bezpieczeństwa trzeba zapisać się jeszcze do księgi (imię i nazwisko, kraj pochodzenia , kontakt i godzinę wejścia na szlak). A potem już tylko „pot i łzy”.

Na drzewach na początku szlaku wiszą ostrzeżenia przed napadami z bronią. Jest to trochę deprymujące, ale gdy ktoś przyjeżdża do Rio de Janeiro, musi być przygotowany na najgorsze. Szlak  patrolują jednak wojsko i straż leśna (choć my spotkaliśmy ich dopiero prawie na samym szczycie), więc wydaje nam się, że ostrzeżenia to raczej dmuchanie na zimne i zabezpieczenie typu „a nie mówiłem”. Ciężko nam ocenić stopień trudności szlaku, bo to kwestia indywidualna, ale na pewno każdy mocno się spoci, więc zalecamy zabranie ze sobą dużej ilości wody (my mieliśmy jakieś 3 litry, a i tak musieliśmy dokupić na drogę powrotną). Sam szlak jest przecudny! Po drodze mijamy 3 wodospady (małe, ale jednak wodospady) i kilka punktów widokowych. Przede wszystkim jednak idziemy przez tropikalny las i dla nas, którzy dopiero co przyjechali do Ameryki Południowej, była to nie lada frajda! Widzieliśmy niebieskiego węża, półmetrowe jaszczurki, nad nami fruwały papugi, a po drzewach skakały malutkie małpy. Czuliśmy się jak dzieciaki czytające Robinsona Crusoe. Co jakiś czas słychać szelest liści na ziemi lub w koronie drzew i człowiek zastanawia się, co tym razem zobaczy i czy już uciekać.

Jest jeden trudniejszy fragment w wyższej partii góry i dlatego warto założyć lepsze obuwie. Wspinaczka po skałach przy łańcuchu dodaje tylko pikanterii tej wycieczki. Potem jeszcze jakieś 15 minut lasem, mijamy tory kolejowe (na górę można również wjechać kolejką) i dochodzimy do asfaltowej drogi. To może być najniebezpieczniejsza część trasy, gdyż po krętej drodze co chwila śmiga busik z kolejnymi turystami. A jest ich naprawdę sporo!

Jakieś 10 minut po asfalcie i dochodzimy do zabudowań na tyłach pomnika. Szukajcie schodków z furtką, za którą czeka na was strażniczka. Cała droga na górę zajęła nam jakieś 3 h, ale wprawieni i ambitni piechurzy przejdą dystans w krótszym czasie. Z drugiej strony – widzieliśmy również takich, którzy tę trasę przebyli w crocksach lub japonkach i  bez butelki wody. Co kto lubi.

Wejście na teren przed pomnikiem kosztowało 26 reali od osoby, ale tylko dlatego, że był to weekend! Polecamy więc wędrówkę od poniedziałku do piątku, bo wtedy bilet kosztuje o połowę mniej ( 13 reali) i jest to naprawdę spora różnica w stosunku do ceny wjazdu busem. Na górze trzeba być przygotowanym na kosmiczne tłumy i ceny jak na lotnisku w Warszawie (mała butelka wody 5 reali). Z ciekawostek – przed samym pomnikiem leżą maty dla fotografów, by móc zrobić zdjęcie z perspektywy żaby. Sam pomnik nie jest tak wielki, na jaki wygląda z dołu, ale oczywiście robi wrażenie. Choć nie aż takie, jak widoki, które rozpościerają się na Rio de Janeiro. Copacabana, Głowa Cukru, Maracana to tylko niektóre znane miejsca widoczne z góry. Obowiązkowe zdjęcia, chwila odpoczynku i czas na powrót, który nam zajął prawie dwie godziny. Schodzi się oczywiście dużo łatwiej, choć zmęczenie robi swoje. A kiedy już na dole spojrzy się jeszcze raz na wzgórze z pomnikiem, czuje się ogromną satysfakcję. To dopiero udany dzień!

Może Cię także zainteresować

Brak komentarzy

Skomentuj