Paragwaj, Zdjęcia z Paragwaju

Ybytyruzú, czyli duże wzgórza

24 grudnia 2017

Większość turystów omija Paragwaj szerokim łukiem i trafia do sąsiedniej Brazylii, Boliwii czy Argentyny. Faktycznie – „konkurencja” jest mocna. Wydaje nam się jednak, że Paragwaj ma ogromny potencjał, który musi tylko lepiej wypromować. Nie są nim miasta, ale natura. Jeszcze dzika i nieskażona wszystkim, co nowe i wygodne. Na północnym zachodzie kraju znajduje się gorący  region Chaco, z puszczami, krokodylami i jaguarami. Część wschodniej granicy stanowi rzeka Parana z ogromnym rozlewiskiem i wodospadami. My jednak zapuściliśmy się w góry o wdzięcznej nazwie Ybytyruzú.

W języku Indian Guarani, których większość zamieszkuje tereny Paragwaju, „ybyty”  znaczy „wzgórze”, a  „ruzu” – „duży”. I jest to bardzo adekwatna nazwa tego pasma, które znajduje się w południowej części kraju. Jego najwyższy szczyt, a zarazem najwyższy szczyt Paragwaju (!), stanowi góra Cerro Peró i wynosi 842 m. n.p.m. Tak, Paragwaj w ogromnej większości jest płaski jak stół. My wybraliśmy się na górę Akati („aka” to głowa, „ti” to nos) w towarzystwie Argentyńczyka Vicenta i Paragwajczyka Sergio, który całą drogę uczył nas – z marnym skutkiem – języka guarani. Na szlak wyruszyliśmy z osady Independencia założonej przed laty przez niemieckich osadników. Wejście i powrót trwały około 8 godzin, ale czas potrzebny na zdobycie szczytu można dostosować do swoich potrzeb, gdyż dobrym samochodem można wjechać w zasadzie na samą górę. Ale przecież nie w tym rzecz, żeby być na górze, ale żeby się trochę pomęczyć. I spocić w temperaturze ponad 30 stopni (tego dnia zakochaliśmy się w terere, ale o tym kiedy indziej). Cały trud został jednak w pełni wynagrodzony. Po drodze mijaliśmy cudowne krajobrazy z rzeczkami, krowami na soczyście zielonych pastwiskach i osłami uparcie stojącymi na udeptanej drodze. Niebieskie niebo i czerwona ziemia. Gdzieniegdzie chaty miejscowych, które wydają się być jak z innej epoki. A w jednym z tych domów niespodzianka – pyszne lody gałkowej, które smakują podwójnie przy takim wysiłku. Oprócz tego świnie taplające się w błocie, żmije, kolorowe motyle. W uszach nieprzerwanie dźwięk cykad. Sam „szczyt” okazał się miejscem wyjątkowo dobrze zagospodarowanym. Ławki, huśtawki, chata w której można zakupić lód do terere albo cole. I wifi! Minusem na pewno jest opłata w wysokości 20 tysięcy guarani od osoby (około 13 zł) za wejście na teren, jednak widok jaki się roztacza zapiera dech w piersiach. Odnosi się wrażenie, że widać cały płaski Paragwaj.

Zejście z góry trwało oczywiście krócej, ale czekała na nas jeszcze jedna niespodzianka – kąpiel w wodospadzie. Jeśli będziecie kiedyś w tej okolicy, szukajcie płotu z napisami „camping” i „cataractas”. Za drobną opłatą można wejść na prywatny teren, po którym płynie górski potok z wodospadami. Zanurzenie w nim umęczonego ciała było fantastycznym zwieńczeniem wyprawy. Polecamy wszystkim!

 

Może Cię także zainteresować

Brak komentarzy

Skomentuj